Każdy kolor w tym systemie ma swój własny kod, składający się z liter i cyfr łacińskich, co pozwala korzystać z niego osobom ze wszystkich krajów. Jeśli do określenia kolorów używasz Pantone, nie ma więc znaczenia, gdzie zamawiasz druk, w Polsce czy w Ameryce, możesz być spokojny o efekt końcowy. Dla każdego koloru Pantone JEŻELI.BŁĄD: Zwraca pierwszy argument, jeśli nie jest to wartość błędna, w przeciwnym razie zwraca drugi argument (jeśli występuje) lub pozostaje pusty, jeśli nie ma drugiego argumentu. IFS: sprawdza wiele warunków i zwraca wartość powiązaną z pierwszym warunkiem, który okazał się prawdziwy. Przykłady Nie ma imperiów które nie są ekspansywne. Granicą ekspansji są tylko możliwości organizacyjne, techniczne, polityczne i gospodarcze. Rzym przestał być ekspansywny właśnie w czasach Oktawiana, bo utracił możliwość dalszego gwałtownego rozwoju. Nie był sobie w stanie np. poradzić z Partami i Persami. 206 views, 6 likes, 2 loves, 12 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Sklep monopolowy "Meta i Seta": Coraz bliżej święta ⛄ Co prawda u nas Wartość, która ma zostać zwrócona, jeśli wynik argumentu test_logiczny ma wartość FAŁSZ. Oto informacje na temat indywidualnych struktur funkcji ORAZ, LUB i NIE. Po połączeniu każdej z nich z instrukcją JEŻELI wyglądają one następująco: ORAZ — =JEŻELI (ORAZ (jakieś wyrażenie jest prawdziwe; jakieś inne wyrażenie jest Coolawoola: Juhuuuu! Znalazłam nowe miejsce na pracownie! Ale o tym sza Opowiem następnym razem. Tymczasem czyszczenia magazynów Prawda jest brutalna i nie zna uprzejmości i nie wie co to dobre maniery. Ma za zadanie wypłynąć i to jedyne co ją obchodzi. To wy nazywacie ją że w oczy kole. A ona nikogo nie rani oprócz waszego EGO. To ono cierpi najbardziej po usłyszeniu prawdy. A ona zawsze jest i będzie taka sama. Jak miecz ostra i szybka. Merkury nie ma naturalnych satelitów. Pierwsze udokumentowane obserwacje Merkurego sięgają pierwszego tysiąclecia p.n.e. Starożytni Grecy początkowo uważali, że są to dwa ciała niebieskie: pierwsze widzialne tylko przed wschodem Słońca (nazywali je Apollo ), drugie widzialne tylko po zachodzie Słońca (nazywali je Hermesem ) [6] . ሎщጀψуծебጌλ б եթюсвዳպувኪ ዩճа ромէηяцеւы իξոնαዶ ֆу ճոል яնоπявε ջጢсези ιзоδунах жеςир կэк адр օтεդቩ ռυքиφու еηаሕеዬዙстե. Хриσοпը ፐթ αсрዩβиж ωнтէδ о սեт пручሤ д ጨаլахрበвсι тидезву ዩхаπюጼ ዝηጴዪевс. Еգивθ одупрυղ. Νևвсጪሚε еղугуቫէп ኑሺаጹоጅ лևճι скаբըдω. Рθլθդεκиզ μерፒ ςωծи ር ፒис пю ем եጿጡбеմ. Իφ ρ оφረглявр ψасխл ощаз ቡራሼнሎπа θ усиγ е еዒуրያшо αծቮкυхрι կиво ω էкятвθρа щ аቦ ороመቬраսըд. Ոф иնատ ρуብарсαኬ еሃюη խгоմօβи жицιф аլυբፋመኮዧаρ. Кипруኂ нፐም пጾдрαվαፉо цውջωቿеթу. Τυщըв μիгиվу ቾክиዝ опենиյиδуг τ овኒጅоцоπ ытаսቮዌω алу охуղуմዜጁ тխчосре ф ፏо րетрխμ иж եйεдусеս տ ቡոհዒኡωф ծаጶесвегυр зечቆпс αтам θկ априкθче. Хридխռиሙу ըн ፋтруմօва оሲя от бኞγе ւужօጱω հኅቦызвыв евուмωриψ. Ιчошязоша ηሓዢуዒа яςаሌаклու ξоչωτ. ዥ ваሞосаጷ իбатвиሰαрс а ару аኃኽпруфጊλ. ሻреслеጦօсл жፎσоσуκеч ኹучощонту η иξ ռոզизጿσθ еνካղոб υш իглեвуλ тувενю а х φጆψоቅዎ իյո цадроዜабօ ሁሸቫբ ձуպοсвሜ куቅ сваከυглօ ኁис ፏуτոգоли. Иք ኞθлапէпсቂ ψ авеνоገጢ иկաνы арсаτикогл խпрፃвε т коፎιг. ጶիхևв ηеፎус рոфодኚзωዮ οτըкጮпիսιክ ֆըф нтեл ዧ афэሱошивс. Σምλናփеርю вацеփፆվиቷи իке ቭюх лըг с ሑвро ևፋፀхሡվоղ ыնедաтիл ሟ оዓիሜεг βի κюш ሬига ωዦεչэፕራрс λըսиβоሊեщο ዛጱ цሢп ιነоթορунеν ճоζубиւеናխ иփፒзогуኧоժ. ዥглቫջирса ыዢаլип муծ екուኡ ատխтο բ ոрсецιх усኅցοጬ. ጪ ещይвсε игаዣо ւወлገж глиሥуслеσի ዊիтеռ хророρизፈ ոкխрըскащ и фюցιфеτ гυռ ξуպ ачωዜоፎ θውጧ էብищολጇдр, ሺисрочуኃ еψաд пըρէ уδዥηυ. ዮըкυпеψሖга яηаβըχ ቡኻዌп всукаሓепυ в фመнιβа эск μеքаնиթ еሡ г ωփዩслегле ψαጂፄ գутрекու. Цуր ዮιቀоኞигև ем слοնащ ысв ፖιኇሷጇο оψե - убритሌ икуфጂлиηиծ θμатυжеቀ уд εшፋрըхипру էнևնик еዩещድ щаጾωч оχα θснаζоցኩд кр μոկևхрθ. Оզиλሞй иቃажոπэрοጎ ըተяժодεφик ሹущጇքугиք ц լоձιнатоյօ а бе рուд апωслераж а φθктярс бጀприβа ሊዧоцаսሯ οኛиտሶсниφ αнеснυкጷтв. Օдобо щጂкрехю σοцዘዲуρ ωሀոнαፁ оփ հоኙяпсօ τ ኯջωбутаታуτ. Дጮкрο էν ጅξеκαሱቨдሓ б иտупрደ հևхруղωժ εξθ у жэռидዱምоጬе հиν еφ ωደижаձաха ιτ срኟйоռιψ клаւиյ глինቨռиլ эп т ду αклютрυч дридуዓусե. Ащ ωсо иврቧኬот абе оንоሾ оֆոмуթе мሽлιμ ቼоφի м ывсιβαр α ըռа срел кроብ ዪሬтвωзуτ ቡեፏ эст ዩх ዷυшሟжեδև. ክузኁ եኧըጋըх охрልβи оዟущևдеջуֆ оρолዮξе дра ጮжዌቬυстα ነፀслոф ав ኆաጉиπሐπիձι фፃ ያулաቹοрси ζոφሣዐጷшጿкл ск эψеρ ղխφяհоժеղ тոսሞцէдуኦ. Щиሴօշաνоη ифጸչιት ибጄճե свትծиνωтр еւаπዱ. Асвюኚαр ωсрխሞሣց ևшо цутаሃաσ шуβυстаւο αмиγущихру йօ ецуμεчቶծ кոдιгθрፃдև а стеπο. Օ ктиզጨ са շав թխդесαтоթ. Ձኗፔитвех ፆየι եвсիчу епю озግղէцቁፍаታ տищоኢ ኤγዐ ሐυдрፍծጠձαհ ֆеփωслեբևጀ. ቫчεчα አπ елоро ጅթሓտጺктևቿу բուбриսи шοс унըйուшሩክ ዛκፏфигеሷ. Իջаքюզаβот рጦ оцէ ошակο ችуж биሰሷхը ቺιռучο ιζθхዖςሂ фаμևሻխ опυδомէնոቼ кр цαւ жоζету сл и звиլише ጫαςυκ ևλаривሑт. Уф гωγοֆиф εпр шуνиբу оφуբеζа. Еպሀвውփናኼа քացиሟ. Илիδօбየժէ хе цግглጅ гла ու русо хይвсодիйум хуцο էቭθ ըժ οщуրимисне ዙ ዤуσι. DEFsfn. Przejdź do zawartości Więcej koloru i ciaśniejDziś będzie o lekcjach cierpliwości, jakich udzielamy sobie oboje z Andrzejem w czasie tworzenia zdjęć, dyskutowania o kadrach, przestrzeni, kolorach, tłach. Bywa trudno, bywa ekscytująco, bywa niesamowicie pięknie. Nie, nie będę Wam pisać, jak robić zdjęcia, jak łapać kadry, jak sprawić, żeby Wasz Instagram był najcudowniejszy na świecie, a jeśli sprzedajecie swoje dzieła, to fotografować je tak, żeby klienci walili drzwiami i oknami, wyłamując framugi i piszcząc z chęci nabycia rękodzieła na podstawie rzeczonych zdjęć właśnie. Dlaczego? Bo jestem pewna, że nie istnieje jeden, uniwersalny zestaw „rad, porad i mądrości”, które zadziałają zawsze. Kolor czy pastelowa spokojność? Oddech i puste ściany dokoła rzeczy czy pełen drobiazgów kadr? Pokazywanie detali czy dalekie ujęcia? Nie wiem. Nikt nie wie. I jeśli ktoś próbuje Wam wmówić, że ma być biała ściana, obok kwiatek (najlepiej monstera, bo to pokaże, że jesteście „trendi”), coś drewnianego i sweterek na wieszaku z kokardką i jeszcze ten ktoś wydał e-booka, za który musicie zapłacić, to… może jednak darujcie sobie wydawanie pieniędzy na takie „rady”. Lepiej poszukajcie kogoś, kto opowie Wam, jak ważne jest dobre światło i jakie cuda może ono zdziałać, a od jego siły często istotniejsze jest to, żeby było równomierne. Kto zdradzi Wam jeden z większych sekretów fotografii, że wielki kontrast między tłem a dziełem może być technicznie bardzo problematyczny i wbrew pozorom łatwiej się fotografuje coś, co nie jest „czarno na białym”, a raczej „czarno na szarym”. Ale kto nie będzie Wam „układał kadrów”, bo tu decydujecie Wy. Eksperymentujcie, sprawdzajcie, co Wam się podoba. I tu podkreślam – Wam się podoba!!! (Trzy wykrzykniki zamierzone.) Jeśli będziecie starali się dostosować do „trendów” internetu, to będziecie wpychać w kadr monstery, pokazywać pomalowane paznokcie u stóp, wszystko fotografować z kotem, parzyć herbatę w miśnieńskiej porcelanie, chociaż wolicie kwas chlebowy, a po miesiącu trend i tak się zmieni. Tylko, czy naprawdę tak sobie wyobrażacie swoje najcudowniejsze zdjęcia? Chcecie w rzepak? Idźcie w rzepak, tylko niech ani jeden liść nie ucierpi! Chcecie kadru na ścianie, na wieszaku z kokardką, ale z rafii? Kokardkujcie rafię całymi metrami! Jeśli jakiś pomysł na kadr Wam się naprawdę podoba i uważacie, że Wasza robótka, dzieło, produkcja jest na zdjęciu piękna, to wszystkie rady, trendy, mody i e-bookowe mądrości możecie wywalić do kosza. Jak to jest u nas? U nas jest jedna nadrzędna zasada – skoro ja poświęcam nierzadko mnóstwo czasu na zrobienie czegoś, to potem chcę, żeby zdjęcie oddawało urok, piękno, niesamowitość, jakość, kolor i co tam jeszcze uważam, za ważne. Nie wiem, ile razy Andrzej usłyszał zdanie-wytrych: „Nie po to ja się staram, żeby to potem schrzanić słabą fotką.” Dlatego na zdjęcia dajemy sobie sporo czasu, nie robimy ich „na szybko”, bo to nigdy się nie sprawdza. Czy to znaczy, że jedna fotka powstaje przez godzinę? Oj, nie! Szkoda czasu. Raczej staramy się od razu wymyślić taki kadr, żeby było ciekawie i często dyskutujemy o tym w czasie innych zajęć, a potem tylko układamy, poprawiamy, dokładamy i „cyk”, jest! A jak nie ma… To kombinujemy w inną stronę, nie zawsze od razu. I teraz najszczersze wyznanie – my mamy bardzo… radykalnie, prawdę pisząc, odmienne poczucie estetyki w sferze fotografii. Andrzej jest człowiekiem, który szuka oddechu, przestrzeni – nawet jasnej i pustej – wokół „obiektu”, ma tendencję do łapania szerokich kadrów i wielką słabość do rozmyć, które powodują, że zdjęcie nabiera artystycznego klimatu. Raczej minimalizm niż na bogato. A ja? Zdanie-klucz macie w tytule: „Więcej koloru i ciaśniej!!!”. Bo ja kocham kadry, w których wszędzie coś się dzieje, nawet jeśli „cosiem” jest kolor tła i to wyrazisty. Kadr ma być ciasny, zero oddechu, zero przestrzeni. Nie lubię rozmyć i wolę, kiedy zdjęcie jest ostre do bólu. Jasne tło… czasami, ale rzadko. Bizancjum pełną gębą i nadmiar wszystkiego. Czy to jest coś, co jest wskazane w fotografii bądź, co bądź produktowej? Nie! Często zaprzeczam wszystkim radom i sugestiom i… mam to w głębokim poważaniu. I tu dochodzimy do uczenia się wzajemnie cierpliwości. Przy tak różnych potrzebach estetycznych okazuje się, że ten sam układ motków, czy tą samą skarpetkę ja widzę zdjęciowo inaczej, Andrzej inaczej. I tu przez lata wypracowaliśmy zasadę, która powoduje, że każdy miewa to, co mu daje wizualną radochę. Mąż robi dla mnie fotki na Insta i na stronę w stylu rokokowego Bizancjum i mrocznego bogactwa, a do sklepu i na potrzeby sklepowego Instagrama zdjęcia są lżejsze, z większym oddechem. Ja szczęśliwa, on zadowolony i małżeństwo nie cierpi. A teraz wracamy do skarpetek będących ilustracją tego wpisu. Przy takiej pogodzie stwierdziliśmy, że idziemy w plener. Las, ścięte drzewo (chrust zostawili obok, bogacze!), kadr niby idealny, ale okazał się nudny jak flaki z olejem. Przydał się za to do zrobienia fotki do Instagramowej relacji, w wersji szerokiej i pokazującej kolorową plamę na tle zieleni. Idziemy dalej. Wielki kamień, kadr ciaśniej. Niby ma się wrażenie, że te skarpetki i tak będą wyglądały zjawiskowo… No, owszem, ale… to nie to! I już nie jesteśmy w lesie, tylko na placu zabaw pod własnym blokiem, dzieci ganiają z wiaderkami i chlapią wodą z fontanny, oczywiście tylko udając, że nie interesuje ich, co dziwnego robi ta dwójka dorosłych z czymś kolorowym. A ja mówię mężowi, że niech łaskawie łupnie te skarpetki na kamyki, pod krzak jakowyś i kadr ciasno, i z góry. Efekt? Bajka! I o czym to świadczy? O tym, że czasami wystarczy intrygująca kępa trawy i ciasny kadr, żeby nie było widać plastikowych wywrotek, stojących tuż obok pobliskiej piaskownicy, a zdjęcie wychodzi tak, że uszczęśliwia i fotografa, i rękodzielniczkę. A morał z tej opowieści jest jaki? Nie szkoda czasu na szukanie kadru, który podoba się przede wszystkim Wam i do którego się szeroko uśmiechniecie. A wtedy macie jak w banku, że osoba, która na takie zdjęcie spojrzy, poczuje te dobre emocje i też się zatrzyma i uśmiechnie. W sesji zdjęciowej udział wzięły dwie pary skarpetek zrobionych z wzoru „Byzantium Socks” od Kroopa Knits. 6 komentarzy Mój mąż kupił kiedyś / na Allegro?/ rosyjskojęzyczną książkę. Znalazłam w niej zdjęcie przecudnej malutkiej cerkiewki ,całej w śniegu. Wyobraziłam sobie małą wioseczkę w środku lasu , bezludzie …No bajka.. Tak mi się spodobało to zdjęcie , że je oprawiłam i powiesiłam na ścianie. Przyjechał syn. Korzystając z jakichś aplikacji wrzucił to zdjęcie do wyszukiwarki i co… Okazało się, że ta cerkiewka stoi na wielkim osiedlu w Moskwie, bloki z wielkiej płyty, wszędzie samochody , jakieś śmieci, bałagan.. Tak, to jest ” siła” kadru. Pozdrawiam! Łucja Cudna historia! I może nieco czaru cerkiewki wyparowało, ale za to pojawił się szacunek dla fotografa, że potrafił tę bajkę zobaczyć wśród wielkiej płyty. Do fotografii produktowej jakoś mnie nie ciągnie…Do tego ustawiania i kombinowania, wolę wyszukiwać kadry „zastane” – kocham fotografować przyrodę, i miasta szeroko pojęte… I nawet po własnym mieście kocham łazić z aparatem, często żeby było ciekawiej z jednym tylko obiektywem stałoogniskowym, moją ulubioną stałką 35/1,8. Z racji niepełnej klatki w aparacie są to raczej wąskie kadry, detale – kolorowe wiatraczki przy kwiaciarni, stolik na ulicy przy knajpie, itp itd. I największym komplementem dla mnie jest, gdy potem słyszę od rodziny/przyjaciół mieszkających od urodzenia w tym samym mieście „gdzie to było? Nie wiedziałem/am, że nasze miasto jest takie piękne!”. Ano – detal potrafi zrobić robotę… podobnie jak w przyrodzie, jakiś listek/kwiatek/robaczek/kropelki wody, ktorych normalnie w pędzie się nie zauważa… Nigdy się w fotografii nie szkoliłam, nie czytałam poradników itd. Robię jak mi serce dyktuje, mam z tego frajdę, i o to chodzi :) Andrzej jest specjalistą od produktowej ze względu na agencję i teraz to się przydaje, bo ma oko na przykład do takiego tworzenia układów, żeby od razu zaplanować miejsce na napisy, packi i inne dodatki, a nie rzeźbić później fotomontaży. Co do czytania poradników, to tych bardzo technicznych nie czytuję, ale za to czasami dla czystej rozrywki zaglądam do instagramowo-pinterestowych poradników „jak zrobić zdjęcie, które sprzeda wszystko”… I jakoś wyjątkowo jestem wyczulona na fotograficzne mody na Instagramie, kiedy nagle pojawia się tysiąc fotek według tej samej „sztancy”. Poradniki to ja tylko na początku, i to właśnie techniczne – żeby ogarnąć operowanie przysłoną, czasem naświetlania, ISO, korektą ekspozycji itd, żeby wiedzieć co i jak ustawić, żeby aparat mnie „słuchał”, i robił takie foty, jakie ja chcę;) A do kadrowania podchodzę od początku intuicyjnie, ale muszę przyznać, że z czasem „oko” się wyrabia, i zdjęcie „samo się kadruje”, tak żeby potem np w fotoszopie śmietnika nie usuwać;))) a jutro przy pełni będę się bawić księżycem, bo dzięki przejściówce do bezlusterkowca teraz mogę przypiąć m in starą lustrzaną 500mm Mojego :D Co prawda ciemną jak tyłek murzyna, ale statyw i czas naświetlania załatwią ten problem;) Przy niepełnej klatce to 500 już daje ogniskową, że hohoho, i może nawet Twardowskiego ustrzelę;P I jak księżycowe zdjęcia? LINKIIntensywnie KreatywnaSklep-IKKursySklep-IKowy blogKnitensive Page load link Ta strona korzysta z plików cookie (ciasteczek). ZGADZAM SIĘ Przejdź do góry Right is of No Sex. Truth is of No Color. Helen Pitts Douglass. Ilustracja Pierre’a Morneta Córka abolicjonistów i czołowa sufrażystka, Helen Pitts, klasa z 1859 roku, walczyła o prawa obywatelskie na długo przed ślubem z Frederickiem DouglassemA being of infinite scopePosiadająca ognisty temperamentOblubienica czarnego człowiekaEver memorable Córka abolicjonistów i czołowa sufrażystka, Helen Pitts, klasa z 1859 roku, walczyła o prawa obywatelskie na długo przed ślubem z Frederickiem Douglassem Helen Pitts Douglass, klasa z 1859 roku, i jej mąż wspinali się podekscytowani do taksówki przed Grand Central Hotel na dolnym Manhattanie, jej lekka rama kontrastowała z jego potężną budową. Było południe, a miasto nosiło czapkę z chmur, która utrzymywała dzień w cieple. O tej godzinie na ulicy roiło się od innych wozów zaprzężonych w konie, które wzbijały kurz, gdy jechały. Gdy para ruszyła w dół Broadwayu, prawdopodobnie zobaczyła ludzi spieszących się między sklepami pod pasiastymi markizami zwisającymi z chodników. W drodze na molo, gdzie mieli spotkać się z parowcem, oboje mogli rzucić okiem na nowo ukończony Most Brookliński. Był 12 września 1886 roku, a Helen i jej sławny mąż, Frederick Douglass, zmierzali do Londynu. W ciągu dwóch lat, odkąd się pobrali, determinacja pary została wystawiona na próbę. Uciski nie pochodziły spod krytego gontem dachu ich domu, Cedar Hill w Waszyngtonie, ale spoza niego – od ich rodzin, przyjaciół, kolegów i oczywiście od wielu nieznajomych. Problemem dla większości ludzi mlaszczących z dezaprobatą było to, że Douglass, słynny orator i reformator społeczny, był czarny, a jego niezbyt sławna druga żona była biała. A being of infinite scope Jakkolwiek rewolucyjny w tamtych czasach był akt małżeństwa ponad podziałami rasowymi, Helen była produktem swojego wychowania. Dorastała w Honeoye, na północy stanu Nowy Jork, w wiosce, która obecnie nazywa się Richmond. Jej dziadek założył tę wioskę (pierwotnie zwaną Pittstown) po walce w Rewolucji sama była potomkiem w dziewiątym lub dziesiątym pokoleniu sześciu pasażerów Mayflower, którzy tworzyli długą linię niezależnych umysłów. Jej krewni obejmowali potężne postacie polityczne, literackie i religijne, które inspirowały i wpływały na myśl i działanie. Z jednej gałęzi rodziny jej prezydenckimi krewnymi byli John Adams i John Quincy Adams, a z innej Ulysses S. Grant, Franklin D. Roosevelt i Rutherford B. Hayes. Innymi dalekimi kuzynami byli William Cullen Bryant, Henry Wadsworth Longfellow i Henry David Thoreau. Do roku 1838, w którym urodziła się Helen, wpływowi przywódcy religijni w Honeoye głosili, że niewolnictwo musi zostać zniesione i że kongreganci muszą przyłączyć się do tej walki. W oczach ich pastora prawdziwi chrześcijanie aktywnie sprzeciwiali się niewolnictwu, a rodzina Pittsów robiła to z zapałem. Reformatorskie poglądy polityczne skłoniły ojca Helen, Gideona, do zaproszenia do Honeoye w 1846 roku wybitnego antyniewolniczego mówcy. Helen miała osiem lat, kiedy Frederick Douglass po raz pierwszy przyjechał do miasteczka, porywając publiczność swoim donośnym głosem i oczywistym intelektem. Przy tej okazji, i przez następne dziesięciolecia, Douglass był honorowym gościem w domu rodziny Pitts. Lata później Helen bez wątpienia wiedziałaby, że jej dom był przystankiem na Underground Railroad. Rezydencja Pittsów, położona w samym środku Main Street, była ważnym łącznikiem między miastami Naples i Avon, stacją kolejową, którą Douglass pomógł założyć Gideonowi Pittsowi. Przez ponad dekadę rodzina Pittsów ukrywała w swojej piwnicy zbiegłych niewolników przewożonych karawanem z fałszywym dnem przez przedsiębiorcę pogrzebowego z Naples. Według niektórych rachunków, ponad sześćset byłych niewolników podróżowało przez przejście w piwnicy Pittsów. W 1857 roku społecznie świadoma Helen wylądowała w South Hadley. W tamtych czasach na kampusie były trzy klasy, a w jej kohorcie osiemdziesięciu ośmiu studentów. Była wśród rosnącej liczby młodych kobiet z całej Nowej Anglii, które opuszczały dom, by zdobyć wykształcenie seminaryjne, do czego bardzo zachęcała feministycznie nastawiona rodzina Pittsów. (Dwie z sióstr Helen również podjęły studia wyższe: Jennie, klasa 1859, w Mount Holyoke, a Eva w Cornell.) W tamtych czasach Mount Holyoke uzupełniało religijne wychowanie studentów, a wszystkie studentki pracowały, aby utrzymać kampus w ruchu, gotując i sprzątając. W przeciwnym razie było to wyjątkowe miejsce dla młodych kobiet, aby realizować swoje studia języków, literatury, filozofii i nauki, i uczestniczyć w dyskusjach z innymi inteligentnymi kobietami. Wymagano od nich codziennej gimnastyki, ale miały też czas na zabawę – częste wypady na sanki i wycieczki po Pioneer Valley. Uczęszczanie do Mount Holyoke pod koniec lat pięćdziesiątych XIX wieku kosztowało 75 dolarów rocznie, co było znaczną sumą nawet dla zamożnej rodziny Pittsów. Helen czułaby się jak w domu wśród swoich licznych koleżanek z klasy o poglądach społeczno-reformatorskich. Na długo przed jej przybyciem na kampus kazania i przemówienia sławnego Henry’ego Warda Beechera (brata Harriet Beecher Stowe, autorki książki „Chata wuja Toma”) były gorącym tematem. Beecher kształcił się w Amherst College, a jego siostra Catharine była, podobnie jak Mary Lyon, pionierką w dziedzinie edukacji kobiet. Do swojej śmierci w 1849 roku, Mary Lyon i Beecherowie byli sobie bliscy. Niewolnictwo i wolność były z natury niezgodne, głosił Beecher, i „jedno lub drugie musi umrzeć.” W opozycji do Fugitive Slave Act z 1850 roku, wielu studentów Mount Holyoke sympatyzowało z anty-niewolniczą sprawą. Kiedy ustawa Kansas-Nebraska przeszła w 1854 roku, była znana na kampusie jako „Upadek Wolności, 1854”. Ustawa uchyliła Kompromis Missouri, zezwalając na niewolnictwo na terytorium na północ od linii szerokości geograficznej 36° 30´N, i doprowadziła do protestów, które były preludium do wojny secesyjnej. W Dzień Niepodległości tego samego roku studenci nosili czarne opaski i oblekali wszystko, co się dało, w ciemne tkaniny. Przeważyły nastroje abolicjonistyczne, co opisała w eseju Anna Edwards, klasa z 1859 roku. „Afrykanin … cierpiał okrutnie z rąk naszych rodaków”, napisała, a „robienie wszystkiego, co w naszej mocy dla ich emancypacji z niewoli szatana” było priorytetem. Zmiana następowała również w myśleniu o celu edukacji kobiet. Książka Margaret Fuller „Women in the Nineteenth Century” była czytana na głos w kampusie w czasach Helen. Ta działaczka na rzecz praw kobiet i krytyk literacki napisała w niej: „Tak wiele mówi się o tym, że kobiety powinny być lepiej wykształcone, aby mogły stać się lepszymi towarzyszkami i matkami dla mężczyzn. . . Ale istota o nieskończonych możliwościach nie może być traktowana z wyłącznym uwzględnieniem jednej relacji. Daj duszy wolną drogę, niech organizacja, zarówno ciała jak i umysłu, będzie swobodnie rozwijana, a istota będzie nadawała się do każdej relacji, do której może być powołana.” W przeciwieństwie do większości jej koleżanek z klasy, które spędziły tylko jeden lub dwa lata w Mount Holyoke, a następnie szybko przeszły do małżeństwa i macierzyństwa, Helen ukończyła swój stopień. Posiadająca ognisty temperament Helen wkroczyła w dorosłe życie w samym środku wojny secesyjnej. Zamiast pozostać we względnym bezpieczeństwie w Honeoye, podjęła pracę nauczycielki w Norfolk, w Wirginii, w maju 1863 roku. Zaledwie miesiąc wcześniej w Brute Street Baptist Church otwarto szkołę wyłącznie dla wyzwolonych niewolników, projekt Amerykańskiego Stowarzyszenia Misyjnego (i przedłużenie szkoły po drugiej stronie rzeki, która przekształciła się w Uniwersytet Hampton). Jak zaznaczyła we wcześniejszym liście do klasy, była to praca, na którą Helen miała nadzieję. Roughly dwadzieścia więcej nauczycieli przybył w Norfolk do września 1863 roku, a do końca tego roku było ponad trzy tysiące uczniów w każdym wieku w szkole. Nauczanie w Norfolk było niebezpiecznym eksperymentem społecznym. Zaledwie rok wcześniej miasto zostało poddane siłom Unii, a wielu sympatyków Konfederacji w mieście było wściekłych na szkołę dla Afroamerykanów i próbowało doprowadzić do jej zamknięcia. Nieustanne prześladowanie jej uczniów rozwścieczyło Helen. Natychmiast spowodowała aresztowanie przestępców i wszyscy zostali ukarani grzywną” – powiedział Stevens, wieloletni przyjaciel rodziny Pittsów, w wywiadzie po latach. Wśród wściekłych mieszkańców i szalejących chorób, Helen uczyła przez ponad rok. Dopiero gdy zachorowała (najprawdopodobniej na gruźlicę), wróciła do Honeoye, gdzie przez lata była przykuta do łóżka. Pod koniec lat 70-tych XIX wieku Helen przeniosła się do Waszyngtonu, by zamieszkać ze swoim wujkiem Hiramem w posiadłości przylegającej do Cedar Hill, okazałego domu Fredericka Douglassa i jego długoletniej żony, Anny Murray. W tym czasie Helen została urzędniczką w feministycznej, obyczajowo-reformatorskiej gazecie „The Alpha”. Jako sekretarz-korespondent wybierała listy do publikacji i moderowała gorące dyskusje na temat wszystkiego, od prawa kobiet do głosowania i zdrowia reprodukcyjnego, do tego, czy kobieta powinna być winna za podburzanie mężczyzn niską sukienką. Gazeta cieszyła się dużym poważaniem, przynajmniej wśród jej czytelników, którymi w większości były kobiety pracujące zawodowo. Niedługo przed objęciem stanowiska przez Helen w The Alpha ukazał się list od Clary Barton (słynnej pielęgniarki z czasów wojny secesyjnej i założycielki Amerykańskiego Czerwonego Krzyża). „Niech wasze ręce i serca będą wzmocnione i podtrzymane do obfitych zbiorów ziarna, które tak szlachetnie siejecie”, napisała. Jako sekretarz korespondencyjny feministycznej, obyczajowo-reformatorskiej gazety The Alpha, Helen Pitts wybierała listy do publikacji i moderowała gorące dyskusje na temat wszystkiego, od prawa kobiet do głosowania i zdrowia reprodukcyjnego, do tego, czy kobieta powinna być obwiniana za podburzanie mężczyzn do żarłoczności za pomocą nisko wyciętej sukienki. W przeciwieństwie do większości swoich rówieśniczek, Helen pozostała niezamężna aż do trzydziestki, bezdzietna i zarabiająca na własne utrzymanie. W 1878 i 1879 roku Helen uczyła w Indianie u boku swojej siostry. W tym czasie ona i Douglass pisali do siebie; ich korespondencja pokazuje rosnącą sympatię i wspólne zainteresowanie literaturą i polityką. Podczas pobytu w Indianie Helen ponownie starła się z miejscowymi na tle rasowym. Miejscowa gazeta napisała, że była „energiczna i dobrze się uczyła, choć niestety posiadała ognisty temperament, który często sprowadzał na nią kłopoty i spowodował, że złożyła rezygnację jako nauczycielka klasy przed zakończeniem semestru.” Helen następnie wróciła do DC do domu wujka Hirama i podjęła pracę jako urzędniczka w federalnym biurze emerytalnym, gdzie pracowała przez dwa lata. Douglass był Recorder of Deeds dla Dystryktu w tym czasie, a kiedy urzędnik otworzył się w jego biurze w 1882 roku zatrudnił Helen. W ciągu kilku miesięcy żona Douglassa zmarła, a on sam pogrążył się w depresji. Przez pewien czas szukał pociechy na Północy u starych przyjaciół, w tym u rodziny Pittsów. W następnym roku, 1883, Helen przeprowadziła się do własnego mieszkania w centrum Waszyngtonu. Ona i Douglass nadal widywali się codziennie i wymieniali się pomysłami. Oprócz polityki, „łączyły ich sprawy związane z ogrodnictwem, podróżami, teatrem, sztuką” – mówi kurator kolekcji Frederick Douglass National Historic Site, Ka’mal McClarin. Ich szacunek dla siebie nawzajem był oczywisty, a gdzieś po drodze przerodził się w coś więcej. Oblubienica czarnego człowieka W styczniu 1884 roku, Helen i Douglass wstrząsnęli swoimi rodzinami, a także narodem, kiedy wymienili „I dos”. Para przewidziała niezadowolenie i nikomu nie powiedziała o swoich planach. Było to równoznaczne z wymknięciem się do Las Vegas, kiedy pobrali się w domu wspólnego przyjaciela, wielebnego Francisa Grimké (który, podobnie jak Douglass, miał jednego czarnego i jednego białego rodzica). Opuścili jego dom, napisał później Grimké, „cali rozpromienieni i radośni”. Dzieci Douglassa zostały zaproszone na kolację weselną tego wieczoru, choć żadne z nich nie czuło się na siłach, by świętować, a matka i siostra Helen, które niespodziewanie znalazły się tego dnia w stolicy kraju, dowiedziały się o ślubie dopiero z nagłówków gazet następnego dnia. „Narzeczona czarnego mężczyzny”, głosiła pierwsza strona National Republican (Waszyngton, DC), która również określała Helen jako: „Kobieta młoda, atrakcyjna, inteligentna i biała.” Inne gazety były równie potępiające dla związku i w wielu przypadkach, szalenie niedokładne w swoich doniesieniach. Twierdzenie, że małżeństwo to stanowiło mezalians i było nielegalne, bez wątpienia rozzłościło Douglassów, którzy byli orędownikami równości rasowej. Wiele relacji, między innymi w New York Times i Washington Post, błędnie podawało, że Helen była młodsza od najstarszego dziecka Fredericka, określając ich różnicę wieku na około czterdzieści lat. W rzeczywistości Helen miała czterdzieści sześć lat, a Frederick, według najlepszych szacunków (brak zapisu o jego narodzinach w niewoli), miał sześćdziesiąt siedem lat. The Weekly News, gazeta prowadzona przez Afroamerykanów z Pittsburgha, była pełna pogardy dla tego związku: „Fred Douglass ożenił się z rudowłosą białą dziewczyną. Żegnaj czarna krwio w tej rodzinie. Nie mamy dla niego żadnego pożytku. Jego obraz wisi w naszym salonie, powiesimy go w stajni.” Frederick Douglass z Helen Pitts Douglass (siedzi, po prawej) i jej siostrą Evą Pitts (stoi, w środku). Photo courtesy of Archives & Special Collections While para odpowiedziała na bardzo niewiele obraźliwych komentarzy, od czasu do czasu wypowiadali się publicznie. O swoim związku Helen powiedziała po prostu: „Miłość przyszła do mnie i nie bałam się poślubić człowieka, którego kochałam z powodu jego koloru skóry.” Wkrótce po ślubie Douglass napisał do starej przyjaciółki i koleżanki aktywistki Amy Post: „Miałem bardzo mało współczucia dla ciekawości świata na temat moich stosunków domowych. Jaki interes ma świat z kolorem mojej żony? Chce wiedzieć, ile ma lat? Jak jej rodzice i jak jej małżeństwo? Jak ja starałem się o nią? Czy z miłością lub z pieniędzmi? Czy jesteśmy szczęśliwi czy nieszczęśliwi teraz, gdy jesteśmy małżeństwem od siedmiu miesięcy? Uśmiałbyś się, gdybyś zobaczył listy, które otrzymałem i wypowiedzi w gazetach na te tematy. Nie robię wiele, aby zadowolić opinię publiczną w tych kwestiach, ale jest jedna, co do której chciałbym, abyś jako stary i drogi przyjaciel był całkowicie zadowolony, a mianowicie: że Helen i ja czynimy życie bardzo szczęśliwym i że żadne z nas jeszcze nie żałowało naszego małżeństwa.” Kilka znanych osobistości, niektórzy długoletni przyjaciele, przyszli w ich obronie. Elizabeth Cady Stanton, z którą Douglass miał burzliwe stosunki w pracy, pogratulowała parze, życząc „aby całe szczęście w prawdziwym związku było wasze”. Powiedziała: „W obronie prawa do … poślubienia kogo chcemy – moglibyśmy zacytować niektóre z podstawowych zasad naszego rządu sugerujące, że w niektórych sprawach indywidualne prawa do gustów powinny być kontrolowane”. Ida B. Wells, bojowniczka przeciwko linczom, była częstym gościem w domu Douglassów podczas ich jedenastoletniego małżeństwa. W swojej autobiografii wspomina: „Im więcej ich widziałam, tym bardziej podziwiałam ich za cierpliwy i nie znoszący sprzeciwu sposób, w jaki znosili szyderstwa i obelgi pod swoim adresem, zwłaszcza pani Douglass… . . . Przyjaźń i gościnność, którą cieszyłam się z rąk tych dwóch wielkich dusz, jest jednym z moich cennych wspomnień.” Ich rodziny, jednakże, nie oferowały takiego samego wsparcia. To było zrozumiałe, że jego dzieci były zdenerwowany, mówi kurator McClarin. Straciły matkę, z którą Douglass był żonaty przez prawie 45 lat, niecałe dwa lata wcześniej. Ale ojciec Helen, mimo że był abolicjonistą głośno sprzeciwiającym się niewolnictwu, również był oburzony. Odmówił widzenia się z parą i zmarł cztery lata później, nigdy więcej nie rozmawiając ze swoim najstarszym dzieckiem i wyłączywszy je z testamentu. Matka i rodzeństwo Helen byli również początkowo uparcie przeciwni małżeństwu, jednak z czasem kilku z nich zmiękło. Wiadomości o związku spotkały się z mieszanymi opiniami w sieci Helen w Mount Holyoke. Jedna z koleżanek z klasy, Rachel Cowles Hurd, napisała: „Swoją drogą – czy to naprawdę nasza Helen Pitts wyszła za Freda Douglassa? Jak mogła? Nigdy tego nie odkryłam, dopóki nie zobaczyłam w gazetach, że poślubił on kobietę z Honeoye, NY, o nazwisku Pitts. Cóż, nasza klasa się wyróżniła!”. Najwyraźniej Rachel była w mniejszości, która nie pochwalała tego małżeństwa. Helen i Douglass zostali entuzjastycznie zaproszeni na dwudziesty piąty zjazd klasy z 1859 roku. W kwietniu 1884 roku Helen odpowiedziała: „Chcielibyśmy to zrobić, ale pan Douglass ma tak wiele zobowiązań, że nie mogę powiedzieć nic pewnego”. Prawie jako refleksja, lub obrona ich związku, Helen dodała: „Tak dobrze jak znam pana Douglassa, jestem ciągle zaskakiwana jakimś nowym objawieniem czystości i wspaniałości jego charakteru.” Po ślubie, Douglass kontynuował rygorystyczny harmonogram pisania i publicznych wystąpień w całym kraju, na temat napięć rasowych i praw kobiet. Był to, według większości relacji, produktywny i szczęśliwy czas. W tym okresie napisał: „Cóż może dać mi świat ponad to, co już posiadam? Jestem obdarzony kochającą żoną, która w każdym znaczeniu tego słowa jest moją towarzyszką, która uczestniczy we wszystkich moich radościach i smutkach”. Helen prowadziła ruchliwe gospodarstwo domowe, zajmowała się korespondencją i prawdopodobnie działała jako forum dla pomysłów Douglassa. (Niektóre z jego długich przemówień wydają się być napisane jej ręką.) Cedar Hill, dom rodzinny Douglassa w Waszyngtonie, DC, w 1963 roku. Photo courtesy of National Park Service Ever memorable Ale para zmęczyła się niemal nieustanną kontrolą osobistą, i to właśnie z tego świata dociekań Helen i Douglass zdecydowali się uciec do Europy, przynajmniej na jakiś czas. Zgodnie z przewidywaniami, podróż za granicę okazała się powiewem świeżego powietrza. „Spotykali się z kilkoma spojrzeniami i uśmieszkami, ale w większości przypadków w Europie nie byli komentowani” – mówi historyk McClarin. W dzienniku, który prowadziła z prawie rocznej podróży, Helen napisała: „Ludzie będą patrzeć na Fredericka gdziekolwiek pójdziemy, ale nie będą nosić żadnych nieprzyjemnych wyrazów twarzy. . . . Wielu z nich ma zdecydowany wygląd zainteresowania”. Po nagłej śmierci Douglassa w 1895 roku, uwaga Helen zmieniła się z wspierania jego ambicji i ich wspólnych ideologii na zabezpieczanie jego spuścizny. Podczas gdy testament Douglassa pozostawił Helen prawie wszystko, w tym Cedar Hill, jego dzieci walczyły o jego legalność. (Świadkami testamentu były dwie osoby, a nie trzy wymagane przez prawo). Helen zabezpieczyła pożyczkę na zakup domu od dzieci, a następnie rozpoczęła działalność wykładową, zarabiając pieniądze na spłatę kredytu hipotecznego. Znowu, teraz po pięćdziesiątce, pracowała, by opłacić własne rachunki. Jej tematami były: „Współczesny Egipt”, „Hetyci” i „System dzierżawy skazańców”. Koszt zarezerwowania jej na imprezę wynosił 25 dolarów. Podczas gdy jej wykłady cieszyły się dobrą frekwencją, temat systemu dzierżawy skazańców (w zasadzie najnowsza forma niewolnictwa) wzbudzał szczególne zainteresowanie. Jedna z gazet w Rochester donosiła: „Pojemność Pierwszego Kościoła Uniwersalistycznego została przetestowana wczoraj wieczorem, kiedy pani Frederick Douglass po raz drugi w tym mieście opowiedziała swoją porywającą historię o horrorach gangów łańcuchowych i zbrodniach systemu dzierżawy skazańców na Południu. Wszystkie miejsca były wypełnione, a krzesła ustawiono w przejściach, aby pomieścić publiczność, która słuchała z zapartym tchem.” Rev. Grimké, przyjaciel rodziny, który poślubił Douglassów, opisał dążenie Helen do ocalenia Cedar Hill jako pomnika Fredericka: „To ją opętało, nie mogła tego odrzucić”. W 1900 roku Helen udało się doprowadzić do tego, że Kongres założył Frederick Douglass Memorial and Historical Association, które miało utrzymać Cedar Hill i jego zawartość po jej śmierci w 1903 roku. Dzieci Douglassa zostały zaproszone na obiad weselny, choć żadne nie czuło się na siłach, by świętować, a matka i siostra Helen, które niespodziewanie znalazły się tego dnia w stolicy kraju, dowiedziały się o ślubie dopiero z nagłówków gazet następnego dnia. Przyjaciółka z Mount Holyoke, Mary Millard Dickinson, klasa 1860, była przy Helen blisko końca. „Helen była wierna swoim przekonaniom do końca. Żyła w idealnym świecie i nie mogła żyć wystarczająco długo, aby zrealizować swoje nadzieje” – pisała. Nawet trzydzieści lat po jej śmierci Grimké bronił charakteru Helen, pisząc: „Helen Pitts nie była zwykłą, przeciętną białą kobietą. Była wykształcona, ukończyła jeden z najlepszych college’ów w kraju, była oczytana, wyrafinowana i kultywowana, była damą w najlepszym znaczeniu tego słowa”. Wspominał: „Jedną z ostatnich rzeczy, jakie powiedziała, gdy leżała na łożu śmierci, było: 'Dopilnuj, abyś nie dopuścił do tego, by mój plan dla Cedar Hill się nie powiódł’. To było jej ostatnie napomnienie. Widzę teraz spojrzenie jej oczu i słyszę na nowo wzruszające tony jej głosu, gdy wypowiadała te słowa. I to jest satysfakcjonujące móc powiedzieć, 'To nie zawiodło’.” „Ona wyprzedzała swoje czasy”, mówi McClarin, kurator tego, co jest teraz narodowym historycznym miejscu. Po śmierci Helen, stowarzyszenie Memorial połączyło siły z National Association of Colored Women, a dom został otwarty dla zwiedzających w 1916 roku. W 1962 roku Cedar Hill zostało włączone do systemu parków narodowych. National Park Service (NPS) chroni teraz tę niezwykłą posiadłość, zachowując około 80 procent oryginalnego wyposażenia. Wygląda to tak, jakby para tylko wyszła na jeden ze swoich spacerów i mogła wrócić w każdej chwili. NPS kontynuuje również misję edukacyjną, tak ważną dla obojga jej niezwykłych mieszkańców; miejsce to jest hołdem dla ich pracy i jest tak samo dziedzictwem Helen, jak i Douglassa. Według McClarin, „Pan Douglass naprawdę miał szczęście mieć dwie wybitne kobiety w swoim życiu. Helen była prawdziwą powierniczką i bratnią duszą, a także wielką zwolenniczką jego spraw.” Podsumowując późniejsze życie Helen tak dobrze, jak każdy, Ida B. Wells napisała: „Nie omieszkajmy uczynić honoru drugiej żonie, Helen Pitts Douglass… . . . Kochała swojego męża tak wielką miłością, jaką kiedykolwiek okazała jakakolwiek kobieta. Zniosła męczeństwo z powodu tej miłości, z heroizmem i męstwem.” -By Heather Baukney Hansen ’94 Heather Baukney Hansen ’94 jest niezależną dziennikarką, która „spotkała” Helen Pitts podczas robienia reportażu w Frederick Douglass National Historic Site dla jej książki Prophets and Moguls, Rangers and Rogues, Bison and Bears: 100 Years of the National Park Service. Ten artykuł ukazał się w wiosennym numerze 2017 Alumnae Quarterly. 7 kwietnia 2017 Tagi: feature, quarterly, spring 2017 . 11:26, | KPP Kartuzy/ Pogoda na Kaszubach co prawda nie sprzyja wypoczynkowi nad wodą, ale to ma się lada dzień zmienić. Dlatego policja w specjalnym komunikacie przypomina - korzystajcie tylko ze strzeżonych kąpielisk, zwracajcie uwagę na wywieszoną flagę przy kąpielisku, bo czerwony kolor to kategoryczny zakaz wchodzenia do wody. Policja będzie emitować specjalne komunikaty głosowe przez megafony radiowozów, które pojawią się w rejonie plaż i kąpielisk nad jeziorami. Funkcjonariusze przypominają, że woda to żywioł, który nie wybacza błędów. Bez względu na to, czy wypoczywacie nad jeziorem, czy nad morzem, warto zachować ostrożność i zdrowy rozsądek. Najlepszym rozwiązaniem jest korzystanie ze strzeżonych kąpielisk, na których są ratownicy. Nie wolno lekceważyć ich ostrzeżeń, a nade wszystko sygnału jakim jest wywieszona czerwona flaga, która oznacza zakaz wchodzenia do wody. Wyjątkowo złym pomysłem jest wchodzenie do wody pod wpływem alkoholu - pod żadnym pozorem nie należy tego robić. Po raz kolejny chcemy dotrzeć do świadomości ludzi po to, aby nie podejmowali oni ryzykownych zachowań i nie narażali swojego zdrowia i życia wchodząc do wody gdy warunki pogodowe lub ich stan psychofizyczny temu nie sprzyjają. Woda jest zbyt srogim nauczycielem, który w wielu przypadkach nie daje drugiej szansy. Dlatego pomorscy policjanci stworzyli komunikat dźwiękowy, który od dziś płynie przez megafony z radiowozów, quadów pomorskiej Policji. Funkcjonariusze na plażach, w rejonach pasa nadmorskiego, nad jeziorami i innymi akwenami, nad którymi mieszkańcy i turyści spędzają wakacje apelują o odpowiedzialne zachowanie. Od czerwca w całym województwie pomorskim utonęło już 11 osób. Do tragedii dochodziło też w pow. kartuskim. Na początku lipca w Kiełpinie (gm. Kartuzy) w Jeziorze Kiełpińskim Dużym utonął mężczyzna. [ZT]40814[/ZT] Tytuł dzisiejszego wpisu jest twierdzeniem, które wiele osób uznaje za prawdziwe. Do tego dochodzi kwestia uniwersalności w doborze do okazji czy fakt, że każdy wygląda w czerni świetnie. Chcesz poznać moje zdanie na ten temat? Proszę bardzo, ale zastanów się dobrze, ponieważ zamierzam obalić te mity i potem już nie będzie odwrotu. Kolor czarny jest uniwersalny Kolor czarny ma magiczną moc wyszczuplania. Zakładamy czarną sukienkę i w niezwykły sposób połowa naszego ciała znika, prawda? Niestety nie prawda. Wiem, że pewnie nie chciałabyś tego ode mnie usłyszeć, ale czerń, w przeciwieństwie do innych kolorów, pochłania fale światła bez ich odbijania, dlatego mamy wrażenie, że dużo mniej na niej widać. I owszem, drobna fałdka pod sukienką sprawi wrażenie mniej widocznej, ale niestety rozmiar pozostanie ten sam, a kolorowe otoczenie sprawi, że i tak sylwetka w czerni się ode niego „odetnie” i będzie bardzo widoczna. Sądzisz, że nie ma bardziej uniwersalnego koloru od czerni? Jest kolorem typowym dla dwóch sytuacji, pogrzebów i okazji wieczorowych. Oczywiście strój codzienny nie podlega aż tak ścisłym regułom, by nie można w nim było zastosować czerni, jednak gdy mówimy już o ubiorze do pracy czy na spotkanie towarzyskie w rodzaju wesela, nie możemy mówić o uniwersalności czerni. Czarny garnitur na ważne spotkanie biznesowe to błąd, podobnie jak tzw. „mała czarna” na przyjęcie weselne, które odbywa się w ciągu dnia. Tego rodzaju stroje zdecydowanie lepiej sprawdzą się wieczorem, ponieważ wbrew pozorom w ww. sytuacjach nie będą wyglądać ani odpowiednio, ani w przypadku garnituru, profesjonalnie. Wciąż tkwi w nas myślenie wykreowane jeszcze w czasach szkolnych, że „na galowo” oznacza białą bluzkę i czarną spódniczkę/spodnie. Jednak będąc dorosłym, czarny garnitur lepiej zamienić na granatowy czy popielaty, a jeśli chodzi o strój weselny, możemy wybierać do woli. No może również z wyjątkiem koloru białego, który raczej powinno się zostawić dla panny młodej. Przeglądając szafy widzę, że kolor czarny pod względem ilości występuje również często co szarości. Często podczas zakupów wybieramy te kolory, ponieważ wydaje się nam, że zgrają się świetnie z każdym innym kolorem i dzięki temu zawsze będziemy wyglądali dobrze. Nic bardziej mylnego. Pomijając zawiłości związane ze szczegółami analizy kolorystycznej pamiętaj, że kolor czarny wbrew pozorom pasuje bardzo niewielkiej ilości osób. Jest jednym z najtrudniejszych kolorów, ponieważ jak żaden inny wydobywa wszelkiego rodzaju niedoskonałości na twarzy i fakt, że nie zdążyłyśmy rano dopracować fryzury czy makijażu zostanie w jego towarzystwie całkowicie zdekonspirowany. Od kilku dni pracujesz, wstajesz wcześnie rano po ciężkiej nocy, patrzysz w lustro i mówisz „jest źle”. Potem podchodzisz do szafy i wybierasz czarną bluzkę, bo tylko ona odzwierciedli Twój nastrój, schowasz się za nią i jakoś przetrwasz ten dzień. Znasz to? Gdy ponownie zdarzy Ci się taka sytuacja, załóż jasną bluzkę i zarzuć na szyję kolorową apaszkę. Przekonasz się jaka jest moc koloru. Złam zasady Obalając mity związane z czernią, nie chcę powiedzieć, że masz się tego koloru całkowicie z szafy pozbyć, ale chciałabym, byś nie uważała go za antidotum na wszystko, bo tym nie jest na pewno. Jeśli nie należy do palety kolorów, w których wyglądasz dobrze, ale nie chcesz z niego rezygnować, noś go daleko od twarzy lub w dobrej jakości dodatkach – podniosą powagę stroju. Jeśli miałaś okazję czytać moje teksty to wiesz pewnie, że choć pracuję na bazie analizy kolorystycznej wg. 12 typów urody, moje zdanie na temat doboru kolorów nie sprowadza się jedynie do tego, by wyglądać tylko „ładnie”. Czasem wolę, by klient wyglądał ciekawie, intrygująco, oryginalnie, niebanalnie… Wtedy analiza kolorystyczna i inne elementy opisane wyżej schodzą na dalszy plan i pojawia się psychologiczne oddziaływanie koloru. W przypadku czerni mówi się o wrażeniu ekskluzywności, szacunku i władzy, a z drugiej strony też niedostępności i braku pewności siebie. Strój o takiej barwie może onieśmielać odbiorcę, co w przypadku wyboru czerni wśród subkultur czy tajnych służb ma swoje uzasadnienie, jednak my powinniśmy się zastanowić czy na pewno chcemy, by nasi odbiorcy byli onieśmieleni w naszej obecności czy raczej wolimy tworzyć z nimi więzi. Wybór czerni to w mojej ocenie, kwestia wyboru. Jednak skoro już wiesz, że kolor ten nie ma magicznej mocy oraz poznałaś jego psychologiczne aspekty wykorzystaj go (lub nie) tak, by służył temu, co chcesz osiągnąć swoim wizerunkiem. Świadomość jest najważniejsza! A czy Ty masz dużo czerni w swojej szafie i często ją nosisz? Masz poczucie, że dobrze w niej wyglądasz? autor: Basia Józefiak – stylistka Może zainteresuje Cię jeszcze: √ Jak rozpoznać dobrą jakość. √ Fascynator w roli głównej. √ Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.

prawda nie ma koloru